niedziela, 14 sierpnia 2011

Poszla Ania do szpitala.. i zobaczyla prom kosmiczny.

Od kilku dni boli mnie strasznie ucho. Doslownie prawie umieram. Biore konskie dawki lekow przeciwbolowych (o dziwo na razie bez skutkow ubocznych), ktore nic mi nie pomagaja, ale razem z po cichu branym antybiotykiem sprawiaja, ze nie moge pic alkoholu. Juz drugi tydzien (gdyz wczesniej mialam inne problemy). Niby zadna tragedia, ale szkoooda, szkoda, gdyz jak np. wczoraj na imprezie, nie moglam pic swoich darmowych drinkow i chupito. A to nawet troche przykre bylo, haha. Jednak poza problemem niemozliwosci picia alkoholu, ktory w istocie problemem zadnym nie jest, istnieje inny - bowiem moj bol ucha stal sie koszmarnie-niemozliwym-do-wytrzymania-bolem-ucha. Nie jestem w stanie przez to jesc, spac, ruszac twarza, cokolwiek. I niestety, juz nie mogac dluzej czekac, wizyta w szpitalu okaza sie koniecznoscia. Moich hostow nie ma obecnie w domu, jeszcze nie wrocili ze swoich wakacji, tak wiec troche nie bardzo wiedzialam co ze soba dokladnie powinnam zrobic, co przedsiewziac. Tzn. akcja "wybierzmy sie do lekarza", lub chocby "jedzmy na pogotowie", bez znajomosci hiszpanskiego i ogolnie orientacji, gdzie w ogole jakis szpital sie znajduje, nie jest taka prosta. Na szczescie wspanialy Fido (rowniez mieszkajacy w Villafranca) poinstruowal mnie dokladnie co i jak mam zrobic, aby dotrzec do Hospital Puerta de Hierro w Majadahondzie i w razie potrzeby, czekal pod telefonem. W miedzy czasie moja ukochana Paulina zgodzila sie, aby pojechac tam ze mna, mimo iz po wczorajszej imprezie spala tylko 3 godziny i byla bardzo zmeczona, za co jestem jej niezwyyyyykle wdzieczna. I jeszcze raz bardzo dziekuje. :) Mialysmy rowniez na tyle szczescia, ze nowa hostka Pauliny okazala sie pelna empatii i wspolczucia wzgledem mojej przymierajacej od bolu osoby i zaoferowala sie, ze pojedzie z nami. W konsekwencji czego, dotarlam autobusem do szpitalu w Majadahonda, gdzie spotkalam Pauline z jej hostka i jednym z dzieci. Poczatkowo nie bardzo wiedzialam, gdzie ow szpital sie dokladnie znajduje, gdyz stalismy pod ogromnym ogromnym budynkiem, przypominajacym superwypasione centrum handlowe, czy cokolwiek innego. Okazalo sie, ze ow, rowniez odwalony w srodku gmach, wcale nie wygladajacy na szpital, okazal sie szpitalem Puerta de Hierro. Chcialam wam wrzucic jakies zdjecia, ale zbyt zaaprobowana swoim bolem, nie zrobilam zadnych, a w internecie nie znalazlam nic oddajacego zupelny wyglad i charakter owego miejsca. Mozecie obejrzec jakies zdjecia w google, jak bardzo chcecie, ale.. no dobra, niech bedzie jedno, ogolne:


Badz co badz, mimo iz czas mi sie dluzyl, bo zdawalam sobie sprawe, ze biedna Paulina siedzi caly czas z dzieckiem w poczekalni, kiedy my bylysmy w innej czesci zalatwiac niezbedne rzeczy, wszystko nie trwalo tak dlugo. Spedzilysmy tam moze z godzine, a i tak zostalysmy przeproszone za czekanie w kolejce do lekarza (ktore trwalo moze polowe calego czasu). Po stworzeniu mojej karty i ogolnym wywiadzie, oznakowano mnie niebieska opaska na rece, ktora umozliwiala mi poruszanie sie w drugiej czesci, dla oczekujacych na badanie. Pani doktor ku mojej radosci, mowila po angielsku, a w dodatku okazala sie bardzo sympatyczna. Moje ucho powiedzialo jej, ze jest bardzo chore i nabawilo sie zapalenia (wg niej, przez plywanie w basenie). Przepisala mi wiec jakis antybiotyk w kroplach i jeszcze silniejsze srodki przeciwbolowe, ktore wyniosly mnie fortune. Ale czego sie nie robi dla zdrowia..? Czy jakos tak.. Nie powiem, zebym sie czula lepiej po pierwszym wzieciu moich drogich kropli i rownie drogich tabletek, ale przynajmniej jest szansa, ze niebawem znow zaczne normalnie funkcjonowac i nie umre z powodu bolu ucha, co dzisiaj zaczelam bardzo powaznie dopuszczac do swojej swiadomosci. :)

W tej chwili chyba juz uciekam do lozka, pointegrowac sie ze swoim bolem. Wiem, ze nadal nie uzupelnilam posta o imprezach i nie napisalam wam o wczorajszej nocy w Madrycie, kora byla obfita w nowo poznane kluby i piekny deszcz przez cala noc, ale kiedys to w koncu zrobie. Dzisiaj juz nie dam rady. Jutrzejszy dzien zamierzamy zaczac z Paulina wczesniej niz zwykle, o w miare normalnej godzinie, aby zrobic kilka rzeczy w Madrycie jeszcze za dnia, tak wiec czas najwyzszy sprobowac isc spac czy przynajmniej przedsiewziac cos na ksztalt tego.

Jak zawsze, przesylam wam gorace buziaki i podziekowania dla moich bohaterow dnia dzisiejszego. :)

5 komentarzy:

  1. wspolczuje :/ ale dobrze, ze sie wybralas do szpitala, bo potem bys skonala z bolu :P szybkiego powrotu do zdrowia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wspolczuje strasznie, bol ucha to okropność. niby da się funkcjonować, ale tak naprawdę człowiek czuje się tragicznie.
    czekam na wpis o imprezach! :D
    zdrowiej! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ból ucha to masakra - ja zawsze płacze kiedy ów ból mi doskwiera :P dobrze, że sie zdecydowalaś na wizytę u lekarza, bo nieleczone zapalenie może być groźne. Póki co zdrówka życzę, wypoczywaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziekuje! Niestety macie racje, bo bol ucha to jeden z najgorszych jaki moze czlowiekowi doskwierac. Dlatego szprycuje sie strasznymi dawkami lekow, aby moc w miare normalnie funkcjonowac - bo musze. Nie jest zbyt fajnie, ale tez jakos sobie daje rade, wiec nie bede az tak tragizowac. :) Wazne, ze nie musze siedziec w lozku, a moge dalej w miare aktywnie spedzac czas, mimo iz z nowym towarzyszem - bolem. Haha. Dzieki dziewczeta za zyczenia, mam nadzieje, ze sie wkrotce spelnia. :) Buzi, buzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. a co z ubezieczeniem? napisz jak to wyglądalo od tej strony :P mam nadzieje, ze juz sie czujesz lepiej, xx

    OdpowiedzUsuń