Sadzilam, ze juz nie zdarze nic napisac, ale pozwole sobie na ostatnie kilka slow, haha. W sumie mamy jeszcze chwilke do wyjazdu nad nasze cudne plaze, ktorych wizja mnie do siebie coraz to bardziej przyciaga (a to dobrze). ;) Jesli o przygotowania do wakacji chodzi.. zabralam zdecydowanie za duzo rzeczy. Wlasciwie zabralam wszystko i troche wiecej. A z racji, ze nie bede miala stalego dostepu do internetu, zabralam tez z milion ksiazek (do czytania i do nauki jezykow), z ktorych mam nadzieje, bede korzystac. :) Jak bedzie na miejscu, oczywiscie postaram sie napisac i pokazac tak predko jak to mozliwe. :)
Wierzycie, ze jestem w Madrycie juz dwa tygodnie? Ten czas bardzo szybko zlecial, ale na szczescie przede mna jeszcze duuuuzo dni w tym miejscu! Nie wyobrazam sobie wracac stad po dwoch tygodniach na przyklad. Czlowiek sie ledwo zaklimatyzuje, pozna miasto, ludzi, zaprzyjazni sie z krajem i musi odjezdzac. To drastyczne nawet, bym rzekla. Tym bardziej ciesze sie, ze moj pobyt tutaj dopiero sie zaczal, a do wrzesnia jeszcze baaardzo daleko!
Jesli o wczoraj chodzi.. Ostatecznie obylo sie bez clubbingu, i nawet sie ciesze z tego powodu. Na tourne po clubach wybierzemy sie kolejnym razem. :) Wczorajszy wieczor spedzilysmy z Paulina w gronie baaardzo roznych, ciekawych ludzi. Poczatkowo wybralysmy sie do parku, za Plaza de España, ktory nie mam pojecia jak sie nazywa (kiedys pojdziemy tam na dluzej bo jest naprawde piekny!), aby posiedziec, pogadac o wszystkim i ogolnie odpoczac. Kiedy zglodnialysmy, Paulina napisala smsa do swojego kolegi, ktory mieszka teraz w Madrycie, z prosba o konkretny adres jednego baru, ale dostalysmy propozycje dolaczenia do nich, na kolacje w Chueca. Oczywiscie nie zastanawialysmy sie zbyt dlugo co wybrac. :) I tak ogolnie mowiac, w Chueca spotkalysmy sie z Marcelem (Niemcem, mowiacym w czterech jezykach), ktory zaprowadzil nas do mieszkania swojego przyjaciela Kolumbijczyka (gdzie byla rowniez jedna Wloszka, haha :p). Isidro zrobil dla nas pyszna kolacje i uraczyl winem. Bylo baaardzo sympatycznie! Rozmawialismy po angielsku i hiszpansku i ogolnie bylo wesolo. :) Po jakims dluzszym czasie, jak zdecydowalysmy sie z Paulina ze nie wracamy zbyt wczesnie do domu, opuscilismy mieszkanie Isidro, aby udac sie do jakiegos innego, przy Sol, oczywiscie razem z naszymi nowymi znajomymi. Myslalysmy, ze bedzie puste, a my po prostu zmieniamy lokalizacje, ale okazalo sie, ze w srodku bylo pelno ludzi, ktorzy imprezowali juz od jakiegos czasu. Praktycznie wszyscy byli francuzami, a dodatkowo jakimi! Ah! Moznaby sie zakochac. Powaznie, tak atrakcyjnych i co najwazniejsze - wysokich ludzi, nie spotyka sie tutaj na co dzien. Haha. Kiedy jeden z nich dowiedzial sie, ze jestesmy Polkami, zaczal do nas mowic po polsku! Bylysmy w szoku. To bylo niesamowite slyszec jezyk polski z ust obcokrajowca - francuza, na obcej ziemi. :)
Na samym koncu, kiedy francuzi udali sie do jakiegos klubu oddalonego daleko od Sol, my wybralysmy sie do mieszkania Marcela, aby tam spedzic reszte czasu, przed przyjazem naszych autobusow. Noc byla bardzo przyjemna i ciesze sie, ze spedzilysmy ja tak, a nie inaczej, w gronie tych, a nie innych ludzi. :)
Do domu wrocilam o 5:40, wiec nawet zdazylam troche pospac. Za chwile wyjezdzamy, wiec pisze na ostatnia chwile. I nie wiem co przyniosa przyszle 2 tygodnie, ale mimo wielkich checi pozostania w Madrycie, nawet sie ciesze na ten wyjazd. Na pewno bedzie milo i moze bede miala troche wiecej czasu, aby zajac sie soba i swoimi jezykami, oraz morzem! Haha. :)
Obiecuje odezwac sie tak predko jak to mozliwe, a tymczasem.. przesylam gorace buziaki z pieknej Hiszpanii!