wtorek, 29 marca 2011

My host family

Niby się nie chcę za bardzo podniecać, ale nie ma co ukrywać - jestem tym wszystkim trochę podekscytowana.  W sumie nie ma się co dziwić. To mój pierwszy wyjazd jako au pair i to jeszcze do takiej wspaniałej rodziny! ;)
Kiedy tak sobie myślę o tym wszystkim, uświadamiam sobie, że.. chyba znalazłam swoją idealną host family. Naprawdę, jestem strasznie szczęśliwa, że jednak udało mi się właśnie z nimi, i w tej chwili, mimo iż to wszystko jest dla mnie nadal jakąś pozytywną abstrakcją, nie wyobrażam sobie, abym mogła myśleć o swoich hostach i nie mieć jednocześnie przed oczami akurat tej rodziny. Poważnie! Bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Mam jednak nadzieję, że mój zapał i radość pozostaną takie do końca, bo jak wiadomo, różnie to bywa po przyjeździe au pair na miejsce. Tak czy siak myślę, że mogę się trochę w sobie pocieszyć i w trakcie coś o nich opowiedzieć A więc.. ta rodzina jest jedną z tych, w której au pair szuka host dad, a więc to właśnie z nim mam najlepszy kontakt. Właściwie codziennie wymieniamy się przynajmniej kilkoma mailami, pisząc o różnych ważnych rzeczach, a czasem o jakiś miłych głupotach. Jeśli zaś o samych członków rodziny chodzi, to składa się ona z : Host dad (Oscar), host mom (Sofia), śliczne dzieci: Jaime (2 latka) i Marta (5 lat) oraz ich housekeeper - Lidia. Dzieci są prześliczne (i oby były równie przegrzeczne :P). Wszyscy są oczywiście Hiszpanami, za wyjątkiem Lidii, która jest z Rumuni i pracuje u nich do listopada.

Mówiąc już w trybie ja.. (bo to bardziej ekscytujące przy tej kwestii:) będę mieszkać razem z moją rodzinką w ładnym domu z basenem w Villafranca del Castillo, zaraz koło Madrytu. Oczywiście będę miała swój pokój z łazienką, internetem, itd. Będę tam głównie po to, aby rozmawiać z dziećmi po angielsku, uczyć ich języka, a także zajmować się nimi pod nieobecność rodziców w miarę kreatywny sposób. Zaskoczona (i ucieszona oczywiście) jestem faktem, że nie będę musiała ani gotować (bo to robi żona), ani sprzątać bo tym się zajmuje housekeeper. Moje główne (żeby nie powiedzieć jedyne) obowiązki sprowadzają się do tego, aby zajmować się dziećmi, po kilka godzin dziennie i robić tyle co każdy inny członek rodziny (czyli np. wynieść naczynia ze stołu). Wygląda na to, że może być naprawdę fantastycznie, bo lokalizacja jest rewelacyjna (do Madrytu można skoczyć autobusem, a obok znajduje się również Majadahonda i Las Rozas), rodzina wydaje się być bardzo w porządku, dzieci kochane, dom piękny a Hiszpania gorąca (!), i możliwe (ba, innej opcji nie dopuszczam!), że w okolicy będzie też mieszkać Rosa. A to znaczy, że nocne życie Madrytu już na nas czeka ;D Nie ukrywam, że hiszpańskie nightlife bardzo mnie pociąga i jest to jeden z głównych powodów dla których chcę się znaleźć właśnie w tym miejscu. Ale o tym więcej opowiem później.

Teraz jeszcze dwa słowa o kolejnym wieelkim plusie i pięknej wizji mojego pobytu w Hiszpani: Razem z moją host rodzinką wybieramy się na wakacje do La Manga del Mar Menor, gdzie przeleżę na plaży Morza Śródziemnego dwa tygodnie. Czy życie nie jest piękneee? ;>
Ci co mnie znają, wiedzą, że ja za polskim morzem nigdy jakoś specjalnie nie przepadałam, ale w tym miejscu - niemal raju na ziemi znajdę się z wielką przyjemnością!

Aaah, jestem taka podekscytowana tym wyjazdem! I już się nie mogę doczekać! Jak tylko wyrobię sobie dowód i zarezerwuję lot, zacznę odliczać dni, koniecznie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz