sobota, 2 lipca 2011

Fist Sangria, first au pair meeting & Sean! - czyli co au pair robi po pracy

Sluchajcieeeeee! Nie wiem jak to zrobic, aby wam to wszystko szybko opowiedziec. Szybko, gdyz niebawem bede uciekac na przystanek (a jeszcze pokoj trzeba ogarnac), bo umowilam sie z Ania na Sol. Ale zaczynajac od poczatku mojego dnia..

Jesli chodzi o moje operskie zycie, to wczoraj byl calkiem mily dzien. Spedzilysmy go, w glownej mierze, na robieniu figurek z masy solnej, oraz pozniej - malowaniu ich. Farby mialysmy pozyczyc od Berty, ktora jest malarka, ale Marta widocznie nie chciala czekac az Berta sie obudzi i nagle czmychnela mi za brame. Polecialam za nia, a ona zadzownila do domofonu bramy z naprzeciwka i farby pozyczyla od sasiadow, hahaha. Sasiadka rowniez okazala sie malarka i na szczescie mowila troszke po angielsku, a wiec costam jej wytlumaczylam. 

Jakies dwie focie z naszego malowania:


Moja biedronka, ktora zrobilam dla Marty. Ona dla mnie stworzyla podobizne  Hello Kitty.:D
A teraz najlepszeeee! Czyli co au pair robi po pracy. Zastanawiam sie, jaka bylaby mina host families, gdyby sie dowiedzialy co ich idealne au pair (zwlaszcza te ze Stanow) robia poza godzinami pracy, wieczorem, badz konkretnie na meetingach au pair. Haha. Chyba nie chcieliby tego widziec. :P

Swoja wyprawe na Sol zaczelam wsiadnieciem do jednego z moich ukochanych autobusow, i gapieniem sie na podrywajacego mnie bus drivera. Ci ludzie tutaj sa niemozliwli. .:D Na Puerta del Sol spotkalam sie z Ros, gdzie polecialysmy na bardzo szybkie zakupy. Wlasciwie, to byla mistrzowska bieganina po sklepach, bo ona musiala kupic sobie konkretne rzeczy przed wyjazdem, ja natomiast na szybko wyhaczylam i dla siebie kilka drobiazgow (sukienke, torbe, 2 pary branzoletek). ;) Niedlugo potem ona musiala leciec, a ja, jako, ze byla jeszcze mloda godzina, zadzwonilam do Pauliny, coby sie dowiedziec gdzie baluje, wiem, ze miala isc na jakies party tej nocy. Okazalo sie, ze jest na Plaza de España z innymi au pair, bo o 21:30 ma sie odbyc jakis duzy meeting au pair z calego swiata. Przybylam tam wiec metrem (Boze, dzieki Ci za metro) i rozpoczelysmy swoje pierwsze spotkanie z anglojezycznymi au pair. Aaaah! Jak ja kocham angielski! Jak ja kocham mowic po angielsku! I jak ja kocham Madryt! Chociaz powiem wam, ze jak odezwala sie do mnie jedna Amerykanka, to nie mialam pojecia w jakim ona do mnie jezyku mowi, haha. Mowila tak szybko i tak niewyraznie, ze zupelnie nic nie wylapalam z pytania, ktore mi zadala trzy razy.. Ale wracajac do ogolnego opisu sytuacji... Au pair (male and female) zebraly sie pod fontanna na Plaza de España, gdzie odbywal sie wowczas koncert Boba Sinclara (o czym na poczatku nie mialam pojecia ;P). Au pair bylo calkiem sporo, a narodowosci tyle ile au pair. Ludzie okazali sie calkiem mili i mysle, ze bylo bardzo sympatycznie. Jedni byli troche drunk (jak my: ja i Paulina), inni byli duzo bardziej drunk. Ale atmosfera byla bardzo mila. I powiem wam, ze to jest zachwycajace - hiszpanie potrafia wyjsc na ulice, na jakis zielony skwer, usiac w gronie znajomych i pic. I jest to legalne i nic sie zlego nie dzieje. A nawet ma to swoja nazwe "botellon". My z Paulina pilysmy Sangrie, ktora sprzedali nam z pod lady chinczycy (bowiem sprzedawanie alkoholu po 22 jest tu nielegalne). I moge stwierdzic, ze jest to dosyc tani alkohol, ale pyszny! A teraz troche zdjec! Ciezko bylo zrobic cokolwiek sensownego, ze wzgledu na swiatlo i na wszystko, ale moze to co mi sie udalo cyknac, troche odzwierciedli charakter wczorajszej nocy (zdjecia mozecie sobie powiekszyc klikajac z nie):

Fontanna na Plaza de España.
Fontanna troszke pozniej.

Wszeeedzie ludzie.
Taki scisk panowal przez cala noc na caly placu i poza nim.
A to my! Z Sangria w lapce Pauliny:
Wygladamy tu beznadziejnie, ale pomyslalam, ze milo bedzie zamiescic jakies wspolne zdjecie.  No i pokazac sie wam. :)
Jesli chodzi o Plaza de España to powiedzmy, ze tyle. Zebralysmy sie z tamtad po 1, aby zdazyc na metro (Paulina) i autobus (ja) o 1:30. Nie chcialysmy wrocic za pierwszym razem za pozno, zwlaszcza, ze Paulina nastepny srodek komunikacji do domu miala o 6 nad ranem. Poza tym, juz troszeczke bylysmy pijane i np. nawet do siebie mowilysmy po angielsku, a ja prawie weszlam do szafki z srodkami do dezynfekcji w Friday´s, gdzie korzystalysmy z toalety. Bez komentarza. Bezpieczniej wiec bylo wrocic. Niestety, okazalo sie, ze moja droga do Moncloa okazala sie dluzsza niz przypuszczalam i na miejscu dowiedzialam sie, ze underground jest zamkniete, a moj autobus odjezdza z przystanku obok, a wlasciwie odjechal dwie minuty wczesniej. Nastepny mialam dopiero o 2:45! Czyli godzine i pietnascie minut pozniej! Posiedzialam piec minut na przystanku, znudzilo mi sie i pomyslalam, ze wroce ta sama ulica, aby poszukac jakiegos miejsca, zeby cos zjesc i zrobic siku. Chocbym miala placic miliony w Starbucksie. Niestety, zawiodlam sie, bo zycie owszem, toczylo sie, ale zadne sklepy otwarte juz nie byly. Nic, zupelnie. Pewnie byly otwarte, ale jakies kluby i na pewno nie w tej czesci centrum.. Szlam wiec i szlam. A tam dalej nic. Zdesperowana zeszlam na metro, majac nadzieje, ze jest jeszcze otwarte, ale wlasnie wypuszczali z niego dwie ostatnie osoby, wiec nic tam po mnie. Spytalam tylko glosem pelnym blagania, czy wie pani, czy jest tu jakies miejsce, gdzie mozna "go to pee and eat sth". Na to odezwal sie jeden z dwoch ostatnich pasazerow. I tak poznalam Sean´a (choc nie jestem pewna, czy tak sie pisze jego imie :p)

Wiem, wiem, wiem. Posadzicie mnie zaraz o nieodpowiedzialnosc, glupote, itd. Ale ja bylam naprawde zdesperowana, on byl pomocny i poza tym.. nie czulam zadnego zagrozenia. Bila z niego autentycznosc i od razu go polubilam. Pogadalismy chwile o tym, ze wszystko tutaj juz jest zamkniete i ze jesli tylko mam ochote to moge pojsc siku do lazienki w ich hotelu. Nie proponowal lazienki w jego pokoju, ale lazienke kolo recepcji, hotelowa. Zgodzilam sie wiec, choc przez dwie sekundy mialam stracha idac z nimi. Okazalo sie to oczywiscie zupelnie niepotrzebne. Hotel, w ktorym zostalam ugoszczona toaleta, do ktorego szlismy zaledwie kilka minut to pieciogwiazdowa "Melia" przy ulicy Princesa. Sean zaczekal na mnie i kiedy wyszlam z toalety (z racji iz naprawde mialam jeszcze mase czasu do autobusu), zgodzilam sie zostac na sofach i porozmawiac z nim. I uwierzcie, strasznie sie ciesze, ze spoznilam sie na ten autobus, haha. Rozmawialo nam sie bardzo milo. Dowiedzialam sie, ze Sean jest brytyjczykiem, ale mieszka w Chicago, do ktorego wraca jutro rano (czyli wlasnie jest w samolocie). W Madrycie jest w sprawach biznesowych i powiedzial mi co dokladnie robi, swoj zawod, ale przysiegam, nie pamietam. Byla to jakas bardzo dluga i skomplikowana nazwa, a on sam nie wygladal na biednego. Siedzielismy tak i gadalismy o roznych rzeczach, smiejac sie ogolnie z sytuacji, bo mimo wszystko nie byla ona raczej codzienna. Zaproponowal, ze zamowi dla mnie taksowke i zaplaci, ale szczerze, wolalam przejechac sie tym autobusem. Zebralam sie wiec z sofy i zgodzilam, aby mnie odprowadzil. Przy kazdym mijanym przystanku wzdychal zartobliwie z ulga, ze to jeszcze nie ten, haha. W ten sposob oboje zapewnilismy sobie calkiem mily spacer i niecodzienne spotkanie, ktore nie powiem, ale przynioslo mi troche radosci. Sean odprowadzil mnie na przystanek i kiedy upewnil sie, ze jest juz bezpiecznie (w istoscie bylo przez caly czas), pozegnal sie ze mna i pozyczyl udanego pobytu w Hiszpanii. :) Po powrocie do domu, chcialam zostawic mu wiadomosc w hotelu, z podziekowaniem, ale zapomnialam jego nazwiska, a pan z recepcji bez tego mialby problem z dostarczeniem dla niego wiadomosci. Pozostaje mi wiec miec nadzieje, ze byl  swiadomy mojej wdziecznosci. :)

Bus driver (inny niz poprzednio) pousmiechalal sie do mnie w drodze powrotnej i podwiozl niemal pod sam dom. 

A za chwilke, jak tylko wstawie posta i ogarne pokoj (moje ubrania zyja tam wlasnym zyciem, od kiedy wrocilam), zbieram sie na przystanek i jade do Moncloa, aby przesiasc sie tam na metro do Sol, gdzie mam sie spotkac z Ania (kolejna au pair). Przypuszczalnie dotrzemy tez do Plaza de España, dlatego, ze odbywa sie tam dzisiaj Gay Parade, wiec mozecie sie spodziewac relacji z tego wydarzenia. Buziaki! :)

6 komentarzy:

  1. :)
    Też lubię sangrię:P
    Ale się zdenerwowałam :P Czytam Twojego posta, i po przeczytaniu 1/4 całości zadzwoniła do mnie pani z Orange, która za nic nie chciała przestać gadać i nie słuchała mnie, że nie jestem zainteresowana jej ofertę. Tak więc musiałam czekać 5 min aż skończy i będę mogła wrócić do czytania :P ale warto było :) Fajnie, ze wstawiłaś swoją fotkę :)
    To dopiero początek, a Twój pobyt jeszcze długi - rodzinka i znajomi po powrocie mogą Cię nie poznać :) hehe
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna ta fotka ze mną, świecę się jak... nie powiem co :P
    Fajny post i ślicznie zdjęcia wyszły! Tak czy siak, zdjęcia nie oddają tego klimatu... Było super!!!

    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  3. wow. uwielbiam Twoje posty i ich długość! zajebiście Ci się tam żyje. powodzenia dalej i pisz wciąż! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. haha, trochę chaotycznie napisane, ale grunt, że robi się coraz ciekawiej :). A tak swoją drogą, skąd się znacie z Anią i Pauliną?

    OdpowiedzUsuń
  5. widzę, że zaczęłaś pełną parą! i super! a ja już jutro wylatuję i mam strasznego stracha! mam nadzieję, że mój bagaż będzie ok i nic mi nie będzie piszczało:PP

    OdpowiedzUsuń
  6. kazetka --> OOoh! Sangria jest pyszna! A pani z Orange niedobra, haha. Ale powiem Ci, ze w ogole nie udalo mi sie odzwierciedlic tego co sie dzialo wczoraj, tam z Seanem, moich emocji. I bardzo mi szkoda. Ale bylo wspaniale. :) A fotki jak bedzie mial kto robic to moze bedzie wiecej. Choc zdjecia to ostatnia rzecz, ktora powinno mi sie robic.
    No wlasnie! To dopiero tydzien, a juz jest tak dynamicznie. I bardzo sie ciesze. Czuje, ze jest idealnie, tak jak byc powinno. :) Buziaki rowniez dla Ciebie!

    Paulina --> Niestety, zdjecia nie oddadza tego klimatu calkiem, dlatego kazdego zachecam do przybycia tutaj! :)
    A zdjecie wstawilam tylko ze wzgledu na to, ze Ty na nim wygladasz nie najgorzej. :P Moze mnie nikt nie zauwazy dzieki temu. :)

    Sophie Lourence --> ciesze sie bardzo! Nie chce pisac za dlugich, ale jednak czasami sie nie da. Bede pisac, pewnie, ze bede. A na razie sie zapowiada, ze bedzie sie sporo dzialo, a wiec jest o czym pisac. Nastepny post o Paradzie Gejow, ktora okazala sie swietnym wydarzeniem. :)

    Ullalala --> haha, ano jest chaotycznie i mozliwe, ze z bledami, ale to tylko dlatego,ze czas mnie bardzo goni i musialam szybko pisac posta, aby zdazyc na jakis autobus do Madrytu, a ja tak bardzo chcialabym wam o wszystkim opowiadac!
    Hm.. przez forum au pair i przez bloga. :) Mailowalysmy juz wczesniej, a teraz mamy mozliwosc sie spotkac w koncu, a wlasciwiej - spotykac. :)

    Strawberries --> Owszem! Nawet sie nie spodziewalam, ze bedzie az tak cudnie. Nie boj sie, przeciez juz znasz to miejsce i ludzi! A bagaz na pewno bedzie ok. Powodzenia mala! I zycze Ci, abys doswiadczyla tam na nowo wszystkiego, oraz wiecej zupelnie nowych wrazen, emocjii. :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń