środa, 6 lipca 2011

Pierwsze problemy, urzekajacy muzycy z metra (film) i kawalek parku Retiro :)

Drogie au pair! Jak cos sie dzieje nie tak, zle sie z czyms czujecie, macie problemy z dzieckiem, macie jakies watpliwosci co do czegokolwiek - pogadajcie z hostami! Brzmi jak jakas absurdalna rada na szczesliwe zycie, lek cud, ale uwierzcie, dla nas au pair - jest to jedyne wyjscie na czucie sie dobrze w host rodzinie. 

Skad ten apel? Otoz, wczoraj nie bylo u mnie zbyt dobrze psychicznie, jesli o sprawy operskie chodzi, mimo, iz spedzilysmy nawet sympatycznie dzien. Na poczatku bylo ciezko, ale pozniej zajelysmy sie robieniem pudelek z origami, wyszlysmy na spacer po okolicy z Jaime w wozku (polowe spedzilysmy na przystanku, bo oboje bardzo chcieli tam posiedziec), zrobilysmy salatke owocowa i costam costam. Ale jednak naszla mnie masa niepozytywnych mysli. Mialam problem z kilkoma sprawami,w sumie chcialam o tym wszystkim napisac, ale nie bede sie teraz rozwlekac, bo duuuzo tego bylo, a was to pewnie niezbyt interesuje. Niby nic powaznego sie nie dzialo, ale mialam swoje doly i jakies male problemy, ktore sie nazbieraly. I jak hostka przyszla poszlam do niej i zaczelam gadac o tym, ze niezbyt dobrze sie czuje, z czym, dlaczego, itd. I uwierzcie, ta jedna rozmowa rozwiazala wszystkie moje problemy (choc nadal musze sie uzbroic w cierpliwosc do Marty, bo te biedne dziecko stale jest katowane mowieniem po angielsku, a niewiele rozumie, choc z kazdym dniem duzo wiecej). Wydaje mi sie, ze kazda z nas na poczatku przechodzi jakis maly kryzys, watpli w cos, martwi sie, itd. Ale jedyna rzecza, aby cos z tym zrobic, albo dowiedziec sie, ze jest to zupelnie niesluszne, to porozmawianie z hostami. I mowie to z reka na sercu! :)

A teraz wracajac juz do faktow z zycia w Madrycie..
O dzisiejszym dniu nie bede pisac za duzo. Dzialo sie tyle, ze byl nietypowy, gdyz po 10 wyjechalysmy z domu z Sofia i Marta. Podrzucily mnie do duzego centrum handlowego w Alcorcón, gdzie zostalam az do 16, a one pojechaly do sklepu hostki, aby zrobic tort na urodzinowe przyjecie kolezanki, na ktore mialysmy pojechac pozniej. Coz, w centrum handlowym wydalam mase pieniedzy. Az boje sie pojsc do pokoju i spojrzec na rachunki, bo wystarczy, ze widze ilosc kupionych rzeczy i ilosc pieniedzy pozostalych w portfelu i mam wyrzuty sumienia, haha. Ale w sumie.. kupilam to, co mi bylo potrzebne! Albo to, co akurat bardzo zapragnelam... np. niebotyczne szpilki, ktore mam nadzieje, niedlugo znow zaloze. :)
Po zakupach i zrobieniu tortu, wrocilysmy do domu, na szybko przebralysmy Jaime i pojechalysmy na urodziny dziewczynki o imieniu Makarena. Haha. Przyjecie, jak to przyjecie.. duzo dzieci, straszny halas, nawet znosne jedzenie, a poza tym nuda. Sofia (hostka) chciala sie urwac z niego juz po godzinie (jest bardzo towarzystka moim zdaniem, ale nie lubi przebywac w otoczeniu "strange people", jak to powiedziala), ale namowilam ja, aby zostac przynajmniej do czasu, az przyniosa (jej) tort. Ja mialam sie tyle dobrze, ze moglam sie usmiechac, czasem zamienic kilka zdan po angielsku, i latac sobie za Jaime, ktory byl niewiarygodnie rozkoszny dzisiaj. Tak predko jak tylko wypadalo, zmylysmy sie z przyjecia (Marta zostala, odwiezli ja sasiedzi) i wrocilysmy do domu. Ogolnie bylo nawet milo. :)

Jesli zas chodzi o wczoraj, czyli poniedzialek: Wlasciwie jak co dzien, wybralam sie do cetrum, razem z Paulina, acz naszym celem bylo zakupienie dla niej biletu miesiecznego, ktory niestety kosztuje fortune. Dziewcze zdolne poradzilo sobie samo zanim przyjechalam, wiec od wczoraj zaczelysmy wozic swoje tylki w metrze i tylko czekajcie jak w boczki nam to pojdzie, haha. :) 

Od razu chce wam pokazac cudnych mezczyzn, ktorych spotkalysmy w metrze. Nie dosc, ze swietnie grali, to jeszcze bila od nich tak pozytywna energia! Oto ich foto:


A to filmik, ktory nagralam. Trwa niecala minute, ale warto zobaczyc do konca, serio serio. Zaskoczyli mnie bardzo milo. :) 


W metrze rzeczywiscie spedzilysmy wczoraj duuuzo czasu, a to dlatego, ze niestety mialysmy malo czasu na zwiedzanie i spacerowanie. Bylysmy wiec w kilku miejscach po troche, aby do nich pozniej wrocic na dluzej.  I tak bylysmy wczoraj w Chueca - dzielnicy gejowskiej, gdzie pokrecilysmy sie troche i kupilysmy u Chinczykow (jak znajdziecie tu jakis spozywczak to prowadza go wlasnie chinczycy) Pringles i wode, jak to Paulina nazwala, "o smaku odswiezacza powietrza". Moim zdaniem i tak byla lepsza niz woda z kranu w Moncloa, haha. Tak, pozdrawiam Pauline. ;) Potem pomyslalysmy, ze pojdziemy do slynnego parku Retiro, ale cos nam sie drogi pomieszaly, a czas gonil, wiec wsiadlysmy w metro (wygodnisie) i pojechalysmy. Jesli o Retiro chodzi, to rzeczywiscie robi wrazenie. Jest bardzo ladny i chcialoby sie tam zostac na dluzej. My zaszlysmy ledwo kilka krokow i musialysmy wracac. W ktorys dzien wybierzemy sie tam na duuuzo godzin. A tymczasem, doslownie kilka zdjec z parku:

Jako pierwsza - sweet focia. ;)
Piekna fontanna, ktora nie wiem jakim sposobem na sekunde byla pusta, akurat, abym zrobila zdjecie. :)

Paulinka. :) Wierze, ze sie nie pogniewasz!
Niestety zdjec nie porobilam duzo, ale kiedys specjalnie po to tam wrocimy, bo miejsce jest bardzo przyjazne i bardzo piekne. :)

Wracalysmy szybko, bo trzeba bylo zdazyc na ostatni autobus Pauliny, chcialysmy wczesniej jednak cos zjesc, wiec zadzwonilam do Asi, aby podala nam jakis namiar. Ok, metro -  Arguelles. Bar/restauracja - Casa Paco (slynaca z najlepszych tortilli w Madrycie). Dotarlysmy na miejsce, ale ku naszemu smutkowi, Casa Paco bylo zamkniete. Chyba mieli remont.. Coz wiec zrobic? Uliczka i bary na niej sie znajdujace raczej nie zachecaly do szalonych wojazy i eksperymentowania, zwlaszcza kiedy czasu brak, wiec ostatecznie (obiecalysmy sobie, ze juz ostatni raz), wyladowalysmy w Burger Kingu. Haha. Pod koniec naszego, jak zawsze, uroczego spotkania, zatrzymalysmy sie na dachu budynku metra Moncloa, bo widok tam byl nieziemski! Ciezko bylo naszymi aparatami uchwycic to co znajdywalo sie przed nami, ale niebo bylo piekne:



Chcialabym tylko dodac, ze nasza wyprawa do Madrytu w poniedzialek byla doscy krotka (stad tak ogolnikowo o wszystkim), gdyz do Moncloa dotarlam dopiero po 19, a i z powrotem musialysmy byc tam o 22. Jednak bardzo sie ciesze, ze nie siedzimy na tylku, a naturalnie ciagnie nas do odkrywania nowych miejsc, rzeczy. A ja dodatkowo bardzo lubie spacerowac tymi ulicami, patrzec na mijanych tu ludzi. Po prostu lubie tu zyc. :) Zyc tym Madrytem. :)

13 komentarzy:

  1. fajnie, że masz ten miesięczny i blisko do dużego miasta, które na dodatek Ci sie podoba. Ja byłam teraz w Dublinie i nie podobało mi się za bardzo miasto, więc nie żałuję, że tam nie mieszkam :D Napisz jak sobie radzisz z pogodą, ile macie stopni etc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dosiunia- gorąco!! a w przyszłym tygodniu ma być kilka dni po 37 stopni (w cieniu) :O

    ładnie ten madryt wieczorem wyglada :-)
    i jakie fajne zdjęcie Paulinie zrobiłaś, raczej się nie pogniewa, hehe :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ci grający panowie to rzeczywiście niespodziankę zrobili :) hehe ale to miłe :) Pewnie potem Was zaczepiali :P
    Czy Twoja koleżanka prowadzi bloga? Jeśli nie to może ją namów :P
    A i czekam na zdjęcie tych niebotycznych szpilek, gdyż sama takie uwielbiam :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Retiro jest zaraz przy mieszkaniu mamy hostki xD i spędzimy tam chyba całą niedzielę, podobno to miejsce jest niesamowite ;D czekam na kontakt i spotkanie! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooh, odpowiedzialam wam wlasnie dziewczyny, ale mi WIFI ostatnio szaleje i sie nie dodalo, a skasowalo. :( Wiec jeszcze raz sprobuje:

    lecewkulki --> Madryt mi sie baardzo podoba. A bilet miesieczny to moje zbawienie! Inaczej musialabym wydawac po okoo 10 euro na transport, za kazdym jednym wyjazdem! I zamiast jezdzic siedzialabym na dupie w domu.
    Pogoda.. temperatura jest bardzo wysoka, i radze sobie z nia duzo lepiej niz sadzilam. Po prostu jest goraco, ale np w ogole sie tu nie poce, jakos nie umieram z upalu, jest ok. Dzisiaj jednak cos sie stalo z mym zdrowiem, nie wiem co, ale napisze o tym w nastepnym poscie. Ogolnie pogoda mi bardzo odpowiada, co mnie niezwykle dziwi, haha. :)

    Ros --> Madryt wieczorem i w nocy wyglada pieeeknie! Naprawde. W samym widoku idzie sie zakochac. A jeszcze ta atmosfera.. ludzie, przybywajcie do Madrytu! :) Haha.

    kazetka --> Taak, oni byli strasznie uroczy i zrobili duza niespodzianke. Pewnie gdybym wiedziala, nagralabym ten filmik jakos sensowniej, haha.

    Niestety, Paulina nie prowadzi bloga, mowi, ze nie potrafi, hah. Ale moze kiedys zmieni zdanie. Na pewno byloby to mile, tzn na nasza korzysc :) Bo powiem wam, ze prowadzenie bloga, zajmuje mase czasu, przynajmniej mi. Robie to albo w czasie resztek czasu wolnego, albo glownie kosztem snu. Wiec pozeracz czasu i energii jest to niemaly. Ale jak juz sie zacznie.. Haha :)
    Zdjecia szpilek wrzuce specjalnie dla Ciebie w nastepnym poscie. :)

    Patrycja --> Korzystaj ile mozesz jak bedziesz teraz w Madrycie! Z parku rowniez! I.. do zobaczenia jutro! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to może jeżeli chodzi Wam o dłuższy pobyt w Retiro to spotkamy się tam w niedziele?? By poleżeć na trawie a może i skorzystać z łódek i spalić gębę na słońcu i na jeziorku :) łodki są tanie 5euro za jedną łódkę za 45minut a mieszczą się tam 4 osoby :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Asienko,ja bardzo chetnie, ale niestety bede w tym czasie nad morzem. Czyzbys zapomniala? haha. Nie chce mi sie zbytnio, ale w sobote jedziemy do La Manga. Mozemy sie spotkac na takie wyjsie w pierwsza niedziele jak wroce. :) Byloby cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Opierniczę Cie Aniu jak się dziś spotkamy :P ciągle trąbisz o wakacjach ale gdzie jedziesz to nikomu nic nie mówiłaś, a się okazuje, że na moje plaże przyjeżdżasz! :P ja akurat do Madrytu do cb jadę, a ty do mnie! ale się zgrałyśmy ;) długo zostaniecie? Bo ja od wtorku bd już u sb i mogę podjechać na plażę autobusem...

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh, jakto nie? Na poczatku na pewno wspominalam kilka razy, haha. My bedziemy w La Manga del Mar Menor przez dwa tygodnie, wiec czasu bedziemy mialy, aby sie tam spotkac. :) Ale La Manga nie jest tak jakos strasznie blisko Ciebie chyba.. Nie wiem z reszta :) Moze w nastepnym poscie wspomne oficjalnie o wyjezdzie, haha. Ale powaznie, sama zapomnialam o nim troche, byly wazniejsze rzeczy do opisywania. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochana no niestety bilet miesieczny to niezbedny wydatek,ja pamietam jak przyleciałam do NY i na wstepie musiałam wydac 109 dolarow:O. A co do problemow,nie martw sie naprawde,z biegiem czasu wszytsko sie układa:* Ja na poczatku byłam przerazona,ale teraz jest juz ok,na wszystko potrzebny jest czas:) Madryt jest piekny,sadzac po Twoich zdjeciach:*

    OdpowiedzUsuń
  11. haha, głupku, czemu usunęłaś wczorajszego posta???
    przeczytałam resztką sił go wczoraj, teraz wbijam żeby napisać ci coś, a tu ni ma :<

    OdpowiedzUsuń
  12. Male problemy techniczne, wroci niebawem. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. dwa ostatnie zdjecia- urzekajace! nie wiem czy takie slowo jest, ale mnie urzekly (wiec chyba tak)

    OdpowiedzUsuń