środa, 29 czerwca 2011

O pierwszej wyprawie do Madrytu i zagubionej Ani.

Hahaha. Sam tytul mnie rozbawil. Zaraz wam powiem, co sie stalo. Od poczatku i w wielkim skrocie. :)
Dzisiaj poraz pierwszy udalo mi sie wybrac do Madrytu (w sensie, bez hostow). Umowilam sie z Paulina (pozdrawiam ;D), ktora rowniez jest w Hiszpanii od soboty i rowniez bylo to jej pierwsze wyjscie do centrum. Ja ladnie zalapalam sie na jakis autobus, nie sprawdzajac nawet numeru, tylko pytajac czy jedzie do Madrytu. Wsiadlam i po niecalej pol godziny bylam juz w Moncloa. Paulina dotarla troszke pozniej, bo jej przeprawa okazala sie troche dluzsza, ale w koncu - razem, ruszylysmy w strone ulicy Princesa. Przeszlysmy jej spory kawalek w poszukiwaniu roznych ciekawych miejsc, a wlasciwiej sklepow z przecenami, i tak w Blanco udalo mi sie kupic piekna biala koszule i pasek (zdjecia zalacze pozniej, jak je zrobie :P). Niestety, czasu nie mialysmy za wiele bo do Pauliny host domu ostatni autobus jechal o 22:30. Musialysmy sie wiec zadowolic ogolnymi ogledzinami tej ulicy i faktem pierwszego wspolnego spotkania. :)

Niestety byle jakie zdjecie. Underground, gdzie zajezdzaja autobusy. Sklada sie z kilki Isli i nizej - metra.
Sklep, na ktory bym napadla splukujac swoja kieszen, gdybym nie miala w domu jeszcze duzo zelkow (tutaj prawie w ogole nic nie jem).
Saaame pysznosci!
Ale uwaga! Najbardziej pasujace do mnie, trafilo sie troche pozniej. Bowiem, wsiadlam do autobusu numer 642, proszac o bilet do Villafranca del Castillo. Pan dal i okej, jade sobie. Jest ciemno, po 23. Milo sie jedzie, prawie w ogole nigdzie sie nie zatrzymujemy, i na jednym przystanku gosc mi cos mowi, ze tu jest Villafranca. A wiec ja wysiadam. Patrze i okazuje sie, ze troche nie wiem gdzie jestem. Nie byl to zaden z przystankow blisko mojego domu. Pomyslalam wiec, ze jest to rondo, te, na ktorym musze przejsc na skos, aby pojsc do domu, wiecie, jeden wyjatkowy przystanek, na ktory jezdzi tylko jeden autobus. Oczywiscie staralam sie trafic, wybierajac ten, ktory tym wlasnie nie bedzie, ale jak widac sie nie udalo. No trudno, pojde na piechote, pomyslalam. A tam patrze. I jest urbanizacion, ale "Natura". O cholera, pomylilam kierunki. Ide wiec do ochroniarza z "Natury" i pytam go (po hiszpansku, czy mowi po angielsku), a ten, ze nie, tylko po hiszpansku. I tak, wytlumaczyl mi on droge do Villafranca, ale powiedzial, ze nie jest pewny na sto procent. No ok. Zebralam sie wiec i poszlam sobie tym rondem jak kazal. Ale widze, choleraaa! Urbanizacion "Santa Maria"! Zgubilam sie! Jest ciemno jak nie wiem, zero oswietlenia, jakies wielkie rondo, na ktorym sobie stoje i wspomnienie uwagi Oscara, ze jakby sie cos dzialo, albo jakbym czegos potrzebowala, to mam dzwonic. No to okazja sie nadazyla. Niestety. Ten wytlumaczyl mi, ze to jest ta sytuacja o ktorej mi mowil, ze jest jeden autobus, ktory jedzie kolo Villafranca, ale aby tam sie zatrzymal trzeba przycisnac przycisk. Nawet podjechal tam ze mna, aby pokazac, gdzie wyladuje jak go nie zdarze przycisnac. (Wtedy sie z tego smialam :P) Ale skad ja mialam wiedziec, ze to jest wlasnie ten autobus? I skad mialam wiedziec, kiedy przycisnac przycisk, skoro wszedzie bylo tak samo ciemno? Pan z autobusu mnie oszukal, bo wiedzial gdzie jade! A nic nie powiedzial wczesniej, tylko jak juz bylo za pozno. A to pan. Wazne, ze mialam wtedy na lini Oscara i jego wskazowki. Okazalo sie, ze musze sie cofnac do poprzedniego ronda i tam skrecic w prawo na urbanizacion "Villafranca del Castillo". Uf, cudnie. Minelam stacje benzynowa, doszlam do ronda, skrecilam w prawo i ku mojej uldze i radosci ukazala sie brama wjazdowa naszej Bijafranki (bo tak sie czyta). Tam juz sobie spokojnie poradzilam. Otwieram brame, wchodze, a na tarasie siedzi Oscar. Rzucilam tylko kolejny raz "Thanks for your help" and "No comments!", haha, ale zaczelismy sie smiac i zagadalismy sie az do drugiej. No coz, kazdemu sie zdarza, podobno. Przynajmniej bede wiedziec nastepnym razem, ze jak zobacze stacje benzynowa, to znaczy, ze juz za pozno. Hahaha. :)

Rozdroze w Villafranca. :)

10 komentarzy:

  1. No cóż. Musiał być ten pierwszy raz, ważne że trafiłaś w końcu do domu :D A zrozumiałaś w ogóle co mówił do Ciebie ten ochroniarz po hiszpańsku? :D

    I masz z hostem chyba świetny kontakt, co nie? :) Lepszy niż z hostką?


    Ach! Kocham czytać Twoje notki! :)

    PS. Pozdrowienia dla Twojej koleżanki, Pauliny :)

    Sandra

    OdpowiedzUsuń
  2. Sandra, wyobraz sobie, ze tak. Hahaha. Moze nie doslownie, ale dodatkowo gestykulowal, wiec zrozumialam o co mu chodzi. Na co dzien jednak dogaduje sie z housekeeper po hiszpansko-migowo, czyli w ten sam sposob, hahaha.

    Nom, mamy. Jest bardzo w porzadku. Ale hostka jest przepiekna i rowniez jest mila. :)

    Dziekuje w imieniu Pauliny.:D
    Ja rowniez pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. O cholera! Dobrze, że jednak trafiłaś, ja też miałam problem z rozróżnieniem przystanków po ciemku, ale dałam radę :P

    PS. Sandro, dzięki za pozdrowienia :)

    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. gratulacje zachowania zimnej krwi i nie panikowanie :D
    masz zamiar się nauczyć hiszpanskiego?:>

    OdpowiedzUsuń
  5. hiszpańsko-migowo :D
    nie no, wiadomo. Trzeba sobie jakoś radzić hihi :D po pobycie jako au pair na pewno już będziesz dogadywać się jakoś po hiszpańsku i bez migów ^^

    A mnie ostatnio jakoś tak naszło na hiszpański, bo stwierdziłam, że jest fajny i przeszło mi przez myśl, że może by tak się zacząć uczyć na własną rękę? Bo na razie moja słownictwo ogranicza się do Hola, chica, amigo, adios, porque, loca i buenos dias hahaha :D Co prawda w życiu nie miałam styczności z tym językiem i nie wiem czy gramatyka idzie sobie samemu jakoś wytłumaczyć dobrze, ale może spróbuję :D Tylko obawiam się, że jak mam teraz zapał tak za jakieś 3 dni się wypali i nie bede miala samozaparcia :D to jest nawet więcej niż pewne :D

    No wierzę wierzę :):) Fajna rodzinka po prostu :)


    Dziękuję i dla Ciebie również pozdrowienia oczywiście! :)

    Sandra.

    EDIT
    @Paulina - :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haha :P dobrze, że wszystko dobrze się skończyło :P masz super rodzinkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Cię czytać :P :D Dobrze, że trafiłaś. A ile Oscar ma lat? :P I jesteś z nimi po imieniu? Pisz jak najczęściej się da haha :D
    P.S. Według Ciebie hiszpański fajnie brzmi? Można ich zrozumieć z ich akcentem? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. och Aniu :) ważne, że dałaś radę - gratuluje odwagi...tak samotnie nocą...no no. Fajnie, że tak możesz liczyć na swojego hosta - to na pewno miłe - chyba jest bardziej jak kumpel niż jak host dad, czy "pracodawca" :P

    OdpowiedzUsuń
  9. nooo więc polęcę Ci więcej sklepów bo widzę,że Blanco się spodobało. Polecam jeszcze mulaya to jest chiński ale bardzo dobra jakość :) ale to już trzeba się wybrać w centrum i mieć dobrą oriantację w tych zawiłych uliczkach ,żeby się nie zgubić :) buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Paulina --> Cale szczescie! :))

    Karolinkie --> Mam nadzieje, ze troche mi sie uda. Bo poza tym co zaslyszalam - znam kilka slow, zwrotow, to nie mialam czasu zasiasc. I w tym tygodniu jeszcze tego nie zrobie, ale w przyszlym bedzie spokojnie, wiec moze sie uda. :) Fajnie by bylo. :P Ale troche podlapuje sila rzeczy.

    Sandra --> No wlasnie z tym zapalem tak bywa, ale jak rzeczywiscie bardzo chcesz, to czemu by przynajmniej nie sprobowac? Najlepiej z zywym jezykiem, ale to jak juz lizniesz podstawy. Powodzenia! :)

    kazetka --> ja tez tak mysle :) I ciesze sie, ze uszlam z zyciem, hahaha.

    Karolina --> Oscar ma 35 lat, i si, jestesmy po imieniu. Od samego poczatku. Bede pisac, bede, jesli tylko okaze sie to mozliwe. :)
    Hiszpanski.. to zalezy kto mowi, jak mowi dziecko to jest to slodkie, jak mezczyzna ma gruby glos to brzmi seksownie, jak kobieta ma lekki glos,to rowniez. Ale hiszpanski wydaje mi sie w ogole skrzekliwym jezykiem, wiec nawet normalny glos brzmi dziwnie po hiszpansku. A jeszcze jak ktos ma glos skrzekliwy, to masakra. Ale jezyk sam w sobie jest ladny. :) Hm.. ze zrozumieniem to roznie bywa. Np. trzeba sie przyzwyczaic ze moi hosci zamiast esto mowia eszto. A wiec i w english robia to samo. A np. w show, nie wymawiaja h, a wiec wychodzi w brzmieniu ¨so¨. Hahaha. To wszystko zalezy. :)

    Madzienka --> Dokladnie takie mam wrazenie, jest swietny. Tak o ze mna gada. Wiadomo, nie bez przesady z ta otwartoscia, ale jest bardzo na luzie, przynajmniej wzgledem mnie. A juz na pewno nie jest jak pracodawca, ale placi, hahaha. :)

    Asiu --> To podawaj, bardzo proszee! Kazda informacja sie przyda. :) Buzi, buzi.

    OdpowiedzUsuń