środa, 25 maja 2011

31 days! Oblany egzamin i garść truskawek

Niestety, nie udało się. Oblałam egzamin. Tzn. zdałam teorię, placyk i zrobiłam kilka manewrów na mieście, i nawet mi się dobrze jechało! Tak dobrze jak nigdy, ale.. nie zauważyłam na pewnym osiedlu nakazu jazdy w prawo i prawie wpieprzyłam się w jednokierunkową. Mój egzamin został zakończony, łzy miałam w oczach, a pan egzaminator dość niechętnie napisał mi na kartce wynik: "negatywny". I tylko próbowałam się całkiem nie rozryczeć, bo wtedy bym nie przestała. Przesiadłam się na miejsce obok i myślałam, że gość nas zaraz zabije. Ale widocznie tak właśnie trzeba prowadzić-dynamicznie. Na egzaminatora nie mogę narzekać, na to na ile i jak rozmawialiśmy, okazał się naprawdę sympatyczny i wyrozumiały. Taki bardzo ludzki. Czułam się swobodnie, ale nie za. Każdemu życzę takiego egzaminatora, acz wyniku.. niekoniecznie. :) Wbrew temu uśmiechowi jestem strasznie załamana. Wiadomo.. miałam nadzieję. Pod presją tłumu, który mi towarzyszył zapisałam się na drugi termin, choć uważam, że mnie na niego w tej chwili nie stać ani finansowo ani psychicznie. Nie chcę o tym myśleć, nie chcę nic zdawać. Nie dam rady. Może za jakiś czas mi to przejdzie. Mam nadzieję, bo jeśli tak, jest szansa, że jeszcze przed wakacjami będę miała to za sobą.

Ogólnie rzecz biorąc, jestem kosmicznie zmęczona. Psychicznie i fizycznie. Nie wiem co z sobą zrobić, a mój pokój wygląda jakby przeleciała przez niego armia rozwścieczonych barbarzyńców. Do tego, zjadłam dzisiaj z trzy tysiące kalorii, bo aż kremówkę i lody (razem z częścią rodziny, na zajedzenie smutków - jak wszyscy, to wszyscy), choć teraz bardzo żałuję, bo boli mnie brzuch i wszystko inne. 

Wiecie.. nie wiem czy wy też tak macie, ale mnie czasem widok jakiejś rzeczy, np. jakiejś bardzo ładnej rzeczy, smacznej lub dobrze się kojarzącej, strasznie cieszy. Dzisiaj, wracając z miasta (musiałam tam coś jeszcze załatwić) zauważyłam panią sprzedającą na dużym, cieszącym się powodzeniem straganie, truskawki. Normalne, zwykłe, nieidealne, nieradioaktywne truskawki! Przynajmniej na takie wyglądały. Chciałam się więc przekonać, próbując kilku, czy moje przypuszczenia były słuszne. Spytałam więc panią, czy taką ilość może mi sprzedać, a ona na to dała mi, tak o, garść truskawek. Co wydaje mi się było bardzo miłe, zwłaszcza na tle współczesnego, goniącego za każdym groszem świata. Truskawki oczywiście były całkiem smaczne. Aż tak, że musiałam je sfotografować. :P



Ręce miałam po tym tak upaprane, że nie zdziwiłabym się, gdyby posądzono mnie o jakiś masowy mord, czy cokolwiek. ;p


Kiedy wróciłam do domu, pomyślałam, że pochwalę się swoim poźnomajowym doznaniem estetyczno-smakowym, jednak zobaczywszy na stole cały kosz takich oto truskawek, po prostu się poryczałam. Nie jestem pewna co to miało znaczyć, ale myślę, że był to całkiem dobry pretekst, dla osoby bardzo rozerwanej emocjonalnie, na to, aby wyrazić swój wewnętrzny ból i popłakać sobie nad truskawkami z powodu oblanego egzaminu.

Kończąc, chciałam podziękować za tak licznie trzymane kciuki. Nie chciałam zawieść, ale nie zawsze wszystko wychodzi po mojej myśli. Jednak wasze wsparcie, naprawdę dużo mi pomogło, bo może  bez niego nie dojechałabym nawet do tego felernego nakazu. ;)

16 komentarzy:

  1. Uda się następnym razem! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uda się zobaczysz :) Dla chcącego nic trudnego! Bardzo miła ta Pani. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja w tym roku jadłam dopiero jedną, także zazdroszczę, a w irlandii nie sa tak smaczne jak w Polandii : ) dzięki, za wsparcie, ja tez trzymam kciuki za Ciebie w każdym aspekcie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tutaj Anonim2, kiedyś tam się odzywałam, może pamiętasz :) Sorry, że tak się odcięłam, ale miałam problemy z netem i tak o. Bywa :)
    Ale już wracam ;D

    Pytałaś się mnie czy może ja bym nie pomyślała o byciu au pair. Nie nie, to nie dla mnie. Jestem za wielkie strachadło, najbardziej przeraża mnie moja znajomość języka, która jest nie za fajna ;D Obawiam się, że bym nie podołała. Czuję, że nie byłabym w stanie tego zrobić, dlatego zazdroszczę wszystkim, którzy są, bo to na pewno fantastyczna sprawa, fantastyczna przygoda, możliwość poznania życia od innej strony, możliwość poznania nowych ludzi, w ogóle szał ciał! :)

    No i cieszę się, że bedziesz pisać! Już się nie mogę doczekać Twoich pierwszych słów na madryckiej ziemi! :)

    Wracając do aktualności...

    A. truskawki.... PYCHA! Kocham truskawki, najbardziej te pierwsze, na które się czeka cały rok. W tym roku już się rozkoszowałam smakiem tych wyczekanych truskawek... ach, niebo w gębie! <3 A ta pani rzeczywiście bardzo miła :)

    B. Głowa do góry, następnym razem na pewno się uda :)


    A, to w takim razie będę się podpisywać:
    Sandra :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Twojego bloga trafiłam z m-forum. Powiem Ci szczerze, że sprawa z au-pair to coś świetnego, sama rozmyślałam nad tym, jednak we mnie wygrał strach przed nieznanym, a przede wszystkim przed opuszczeniem bliskich na tak długi czas :)
    Jednak z przyjemnością poczytam Twoje wspomnienia, jak Ci się wiedzie w odległym kraju, tak więc będę pewnie regularnie zaglądać, czy nie wrzucasz nowej notki :)

    Co do egzaminu - nie ma po co płakać, wiesz, że w dzisiejszych czasach zaliczenie w pierwszym terminie jest na prawde bardzo bardzo rzadkie? Wielu moich znajomych, którzy na prawdę potrafili jeździć musieli podchodzić do egzaminu po 2, 3, 4 razy... Raz, że to ogromny stres, dwa że kursy są zbyt krótkie i za bardzo robione na 'odwal się', żeby nauczyć kursanta bezproblemowego poruszania się po mieście. Więc głowa do góry, to nic takiego :) Następnym razem na pewno bedzie lepiej, tylko postaraj się nie spinać, stres okropnie paralizuje. Kiedy kolejny termin? :)

    w tym roku niestety nie miałam jeszcze okazji spróbowania truskawek :( liczę, na to, że łapię jakąś fuchę przy zbiorach to najem się za wszystkie czasy :D

    Pozdrawiam, i w wolnej chwili zapraszam Cię na mój blog.
    ema

    OdpowiedzUsuń
  6. egzaminem się nie przejmuj, szkoda Twoich nerwów;P a teraz z innej beczki: nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę wyjazdu do Hiszpanii. Ja szukam mojej host family już od marca i nic. Ale mam cichą nadzieję, że w końcu coś znajdę i spełnię swoje marzenia:)
    tak na zakończenie... Tobie życzę powodzenia i z wielką chęcią będę śledziła Your spanish adventure:)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu znam to zmęczenie ,które Cię dopadło...mam przed sobą najgorsze dwa tygodnie w swoim życiu.. tzn przyśpieszona sesj,apakowanie walizek, zakupy na wyjazd,szukanie prezentu dla host family i 100 innych pierdół!!!masakra..codziennie pije te napoje z kofeina jak Tiger itp.. Boze juz mam dosc!!!! moglby mnie ktos wpakowac do samolotu i wyslac do Włoch ,zdać za mnie egzaminy i pozałatwiać ostatnie formalności!!!!!!!!!! jeszcze nawet ubezpieczzenia se nie ząłatwiłam no masakra jakaś!!!co do tej Pani ze straganu - zna sie na ludziach i chyba widziała ,ze masz mega doła... na pocieszenie Ci powiem ,że jesteś bardzo dzielna i odważna -mało któa dziewczyna w Twoim wieku bierze sobie tyle na głowę co Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. będzie dobrze! Następny zdasz z mocą kciuków i pozytywnych energii wysyłanych przez nas wszystkich:)a ja już miałam się zapisać na ten głupi egzamin, wszystko miałam przygotowane itp. i zgubiłam zdjęcia:(

    OdpowiedzUsuń
  9. Oczywiście za wszystkie miłe komentarze dziękuję dziewczęta :)

    Sandra --> Oczywiście, że pamiętam! :)
    Języka sama się strasznie boję i tylko mam nadzieję, ze mój wyjazd przez to nie okaże się błędem. A pierwszych słów z Madrytu.. sama się nie mogę doczekać. Haha :)
    Mam nadzieje, że będzie jak mówicie z tym prawkiem. Jak nie.. jeśli dojdę do siebie, spróbuję jeszcze raz we wrześniu. :)
    Miło Cię znów widzieć! :)

    ema --> Wiem, ze zdawalność jest bardzo niska, ale chyba jak każdy miałam nadzieję, że jednak się uda, bo bądź co bądź, trzeba w to włożyć sporo pieniędzy i czasu. A kursy.. masz racje, są za krótko. Ja chciałabym jeszcze o połowę więcej pojeździć, aby czuć się bardziej pewnie i uwierzyć, ze mogę ten egzamin rzeczywiście zdać. Więc tu, baaardzo szkoda. A podejście do kursantów.. no to głównie zależy do szkoly i samego instruktora ;)
    Następny termin mam 11 czerwca. Acz początkowo nie chciałam tego zdradzać. :P

    Anonimowy --> skontaktuj się ze mną, jak masz ochotę oczywiście, na maila, to może uda się coś wykombinować? ;> Powodzenia w poszukiwaniach! Jeszcze trochę czasu jest, a czasem zdarzają się bardzo spontaniczne wyjazdy, chwilówki. Więc jeszcze jest szansa :)

    DonnaTriste --> Nie mam w ogóle pojęcia o czym Ty mówisz.. Haha. Wiesz, wydaje się tego tyle, ale na prawdę nie ma źle. :) Choć czasem mi brakuje czasu, aby poświęcić się tylko jednej rzeczy i na niej dokładnie skupić, w tym wypadku np. jazdach, bądź wyjeździe - języku. Ale daję radę. :)
    Kurczę, przykro słyszeć, że masz teraz tak ciężko. Ale w takich chwilach zawsze najbardziej motywująco-napędzające jest myślenie, świadomość, że teraz jeszcze trochę trzeba się z tym wszystkim pozmagać, powalczyć, a później będzie już spokój i luz. :) Już niedługo! ;)

    Strawberries --> to szybciutko wyrabiaj zdjęcia! Gdzieś je zapodziała? ;> Wasza pozytywna energia daje mi taaaak dużo! Poważnie i całkiem serio. Pewnie nawet sobie nie zdajecie sprawy jak wiele. Nie wiem co ja bym bez was wszystkich zrobiła. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczywiście za wszystkie miłe komentarze dziękuję dziewczęta :)

    Sandra --> Oczywiście, że pamiętam! :)
    Języka sama się strasznie boję i tylko mam nadzieję, ze mój wyjazd przez to nie okaże się błędem. A pierwszych słów z Madrytu.. sama się nie mogę doczekać. Haha :)
    Mam nadzieje, że będzie jak mówicie z tym prawkiem. Jak nie.. jeśli dojdę do siebie, spróbuję jeszcze raz we wrześniu. :)
    Miło Cię znów widzieć! :)

    ema --> Wiem, ze zdawalność jest bardzo niska, ale chyba jak każdy miałam nadzieję, że jednak się uda, bo bądź co bądź, trzeba w to włożyć sporo pieniędzy i czasu. A kursy.. masz racje, są za krótko. Ja chciałabym jeszcze o połowę więcej pojeździć, aby czuć się bardziej pewnie i uwierzyć, ze mogę ten egzamin rzeczywiście zdać. Więc tu, baaardzo szkoda. A podejście do kursantów.. no to głównie zależy do szkoly i samego instruktora ;)
    Następny termin mam 11 czerwca. Acz początkowo nie chciałam tego zdradzać. :P

    Anonimowy --> skontaktuj się ze mną, jak masz ochotę oczywiście, na maila, to może uda się coś wykombinować? ;> Powodzenia w poszukiwaniach! Jeszcze trochę czasu jest, a czasem zdarzają się bardzo spontaniczne wyjazdy, chwilówki. Więc jeszcze jest szansa :)

    DonnaTriste --> Nie mam w ogóle pojęcia o czym Ty mówisz.. Haha. Wiesz, wydaje się tego tyle, ale na prawdę nie ma źle. :) Choć czasem mi brakuje czasu, aby poświęcić się tylko jednej rzeczy i na niej dokładnie skupić, w tym wypadku np. jazdach, bądź wyjeździe - języku. Ale daję radę. :)
    Kurczę, przykro słyszeć, że masz teraz tak ciężko. Ale w takich chwilach zawsze najbardziej motywująco-napędzające jest myślenie, świadomość, że teraz jeszcze trochę trzeba się z tym wszystkim pozmagać, powalczyć, a później będzie już spokój i luz. :) Już niedługo! ;)

    Strawberries --> to szybciutko wyrabiaj zdjęcia! Gdzieś je zapodziała? ;> Wasza pozytywna energia daje mi taaaak dużo! Poważnie i całkiem serio. Pewnie nawet sobie nie zdajecie sprawy jak wiele. Nie wiem co ja bym bez was wszystkich zrobiła. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. niezrozumiała27 maja 2011 12:25

    Pewnie czułaś za dużą presję, wszyscy na Ciebie mentalnie naciskali (nawet nie mówiąc o tym wprost) i sama czułaś, że musisz zdać za pierwszym razem. Nie przejmuj się, zawsze masz drugą szansę. (: Nigdy nie siedziałam za kółkiem i nie mam większej ochoty, ale przyjmij tę psychologiczną gadkę jako coś pocieszającego, choć pocieszać nie umiem. ;p
    A truskawki mniam! (:

    OdpowiedzUsuń
  12. a nie myslałaś, zeby zdawac w hiszpanii?:) tam chyba jest taniej?:)

    OdpowiedzUsuń
  13. ...żeby być zestresowanym dodatkowo jeszcze bardziej obcym językiem? ;)
    + załatwiać pewnie jakieś różne formalności związne z tym.

    Może i taniej (bo nie orientuje sie kompletnie w tym:) ), ale ja myślę, że już lepiej dla niej, żeby tu dokończyła :)


    Sandra.

    OdpowiedzUsuń
  14. niezrozumiała --> Pewnie masz rację. Choć niby się stale powtarza, że mało osób zdaje za pierwszym razem, i "nic się nie stanie jak nie zdasz" to presja i tak jest. Poza tym.. kto nie chciałby mieć już tego z głowy i teraz już na spokojnie naprawdę uczyć się jeździć?
    Tak, postaram się wrzucić na luz. Bo coś czuję, że i tak prędzej we wrześniu zdam niż teraz, acz jak się uda, będzie to dla mnie miła niespodzianka. :) Dziękuję, przyjmuję. ;D

    Karolinkie --> W sumie nigdy nie wpadło mi to do głowy, a to pewnie dlatego, że nic zupełnie nie wiem na ten temat ale mimo wszystko to chyba nie jest takie proste. Bo.. bariera językowa (nie sądzę, aby po polsku byli skłonni mi egzamin przeprowadzać ;p), mentalność na drogach, wymagania, same drogi. Wszystko na pewno jest inaczej. I z tego co wiem, aby w Polsce można było robić prawko trzeba mieszkać w kraju 185 dni, więc tam na pewno mają podobne zasady. :)

    Sandra --> Na pewno papierkowej roboty byłoby sporo. Poza tym.. myślę, że jak sprostam wymaganiom tutaj, to już wszędzie sobie później poradzę. :P Ale kiedy to nastąpi.. to się okaże. ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. mimo wszystko myślę, że warto zapytać :) moja koleżanka zdała prawo jazdy w Egipcie, gdy była tam na wakacjach, a ja podchodziłam do egzaminu w stanach, mimo, że miałam wtedy 15 lat i w Polsce nie mogłabym nawet jeździć:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Karolinkie, toś mnie zaintrygowała. Popytam. :)

    OdpowiedzUsuń