wtorek, 10 maja 2011

47 days! bzo-konwaliowo

Dziwny dzień. Jestem strasznie wyczerpana. W ogóle ten tydzień zapowiada się nadal bardzo zabiegany. Będę jeździć/chodzić w dziwne miejsca i załatwiać różne dziwne rzeczy. Jutro np. jadę składać papiery o egzamin, którego z resztą wcale nie chcę, ale wypadałoby kiedyś spróbować. I gdyby tylko nie trzeba było już chodzić do szkoły... ;)

Zerwałam dzisiaj mamie trochę bzu. Bardzo lubię bez, choć nie tak bardzo jak konwalie. To chyba najśliczniejsze kwiatki z istniejących. Są takie delikatne i drobne, a tak mocno i pięknie pachną! Zawsze kwitły na moje urodziny. Niestety w tym roku nie widziałam ich jeszcze zbyt wiele, ale udało mi się zerwać aż 3! haha, z których i tak jestem szczęśliwa. :) Z resztą.. konwalie są symbolem najpiękniejszego miesiąca jakim jest maj!

Maleństwa na tle bzu. ;)

Dostałam dzisiaj od Oscara bardzo miłego maila z życzeniami w formie kilku słów od całej rodziny i wirtualnej kartki osiemnastkowej oraz piosenki w mp3, w której rozbrzmiewało radośnie wyśpiewane m.in.: "Happy birthday Ana!" Bardzo mnie to ucieszyło i jednocześnie zdziwiło. Zdziwiło dlatego, że urodziny mam dopiero w czwartek.. Ale oczywiście nie zamierzałam mu zwracać uwagi na ten drobny szczegół, bo uważam, że to i tak bardzo milutki gest z jego strony. Zwłaszcza, że ostatnio nie zawsze ma czas odpisywać na moje maile, a wysłał mi takie bajeranckie życzenia. Haha. Miło, miło. Przebaczone są mu wszystkie ciche dni. ;)

PS. Mieliście pojęcie o tym, że kangury, kiedy się rodzą, są wielkości żelka Haribo?!

16 komentarzy:

  1. A nie niezapominajki? ;> Chociaż mogę się mylić :P TAKIE MAŁE?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to są na pewno konwalie i bez ;) Niezapominajki mieszkają raczej gdzieś na łąkach i są błękitniutkie i jeszczcze mniejsze.

    Ano, sama się zdziwiłam. Potem to włazi po sierści matki do kieszonki, tam przysysa się do sutka i ciągnie mleko aż stanie się duże. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. ps. o kangurach wiedziałam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha :D Puenta posta o kangurach wspaniała :) Jestem w szoku!

    Bardzo miło się zachowali hości! Dziwi mnie to, że piszesz z hostem, a nie z hostką ;) Chyba bd mieć z nim lepszy kontakt, niż z nią.

    Wolę bez ale konwalie ładniej pachną :)


    Patrycja ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Różne są żelki Haribo, więc to nie takie jednoznaczne. ;p Ale nie wiedziałam o tym. ;)

    Bardzo lubię czytać, co piszesz. Zazdroszczę Ci Twojej przygody, bo zawsze chciałam być au pair, ale bardziej w Anglii, choć do Hiszpanii też mnie ciągnie... No, ale życie chciało inaczej. ;) Teraz już robię się na to za stara, ale wciąż marzę. Życzę Ci powodzenia! Na pewno przeżyjesz wspaniałą przygodę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy, bardzo się cieszę, że lubisz czytać co piszę :) To niezwykle miłe wiedzieć, że moje bazgroły się komuś podobają.
    O niesprecyzowaniu rodzaju żelka Haribo skapnęłam się później :P Chodziło o miśki. :)
    A co do Twoich marzeń.. (też chciałam być au pair w Anglii:P) i myślę, że marzenia zawsze można spełnić, nigdy nie jest za późno. Dlatego życzę, abyś Ty swoje kiedyś zrealizowała! :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. niezrozumiała16 maja 2011 17:20

    Podobają mi się te "bazgroły", bo widzę w tym pasję, głód świata, podróży, ten cały kosmopolityzm, a to wszystko dotyczy także mnie. Aż się cieszy twarz, kiedy widzi się, że ktoś podziela coś, co kochasz. A co się stało, że jednak wybrałaś Hiszpanię, a nie Anglię? (; Pozdrawiam również.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezrozumiała, sama nie wiem, po prostu tak wyszło, bo: Ros mnie mocno zaraziła, znalazłam świetną rodzinkę z Madrytu prędzej niż z Londynu, no i wyobraziłam sobie wakacje w słonecznej Hiszpanii, z tym wszystkim co tam może się cudownego dziać i to już ostatecznie zaważyło o fakcie, że nie zawahałam się, aby wybrać tą rodzinę. Ja myślę, że w mojej sytuacji dużo zależało od rodzinki właśnie. A nie wyobrażam sobie na razie jechać do żadnej innej niż ta :) Jednak i do Londynu kiedyś dotrę! Don't worry! :)

    A Ty? Masz w planach gdzieś zawitać?

    OdpowiedzUsuń
  9. niezrozumiała16 maja 2011 19:09

    Jako au pair pewnie już nie zdołam, ale jak tylko mogę, staram się przemierzać świat. (; Kilka razy byłam w Anglii i już zdążyłam ją pokochać. W tym roku czekają mnie 2 tygodnie w Turcji, już nie mogę się doczekać. W sumie marzę o byciu au pair nadal, bo tak czy siak pracuję jako niania już od trzech lat (we wrześniu kończę 2,5 roczną pracę z moją podopieczną, bo idzie do przedszkola :<), więc niby mogłabym wyjechać. Ale boję się o język. W pisaniu jestem niezła, ale niestety z rozumieniem gorzej. Tak się uczy w polskich szkołach języków - kładzie się nacisk na pisanie, zamiast na mówienie. I tego efekty są u mnie. (; Jestem w stanie dogadać się w kraju, gdzie angielski nie jest językiem narodowym, ale w Anglii już było gorzej. A już kompletnie przeraża mnie wymagana rozmowa telefoniczna z rodziną goszczącą au pair! Jak to przeżyłaś? (; Dobrze mówisz po angielsku?

    OdpowiedzUsuń
  10. Niezrozumiała, cośty! Ja naprawdę angielskiego uczę się od października, sama ot się, ale też nie aż tak wielkich ilościach ostatnio. Wcześniej, to wiadomo, tyle co w szkole, "bo trzeba" ale i tak chyba mniej niż się powinno. Mój angielski bardzo poszedł w ostatnich miesiącach do przodu, bo np. rozmawiałam z obcokrajowcami na skype (troszkę), szukałam rodzinki, a więc stale musiałam mieć kontakt z angielskim, w dużej ilości, no bo te ciągłe maile.. Słówek się uczę, tych najważniejszych i najpotrzebniejszych na początku. Wiesz.. moja rodzina szukała native speakera, miała 120 propozycji, ale jednak wybrali mnie (chyba cud), więc źle chyba nie ma, ale nie ma też zbyt dobrze. Uczę się :) Tzn mówi mi się dobrze, nie znaczy to oczywiście, że poprawnie, ale lubię mówić w english i tak czasem gadam do siebie ucząc się przy tym. :p Ale na pewno nie masz angielskiego gorszego ode mnie, skoro byłaś w różnych miejscach i jakoś sobie poradziłaś. Jestem pewna, że gdybyś pojechała jako au pair poradziłabyś sobie lepiej niż Ci się wydaje i jednocześnie dużo nauczyła :) A już na pewno jakbys wyjechała do UK, bo w końcu po to jest też ten program. Aby uczyć się jezyka. :)

    I nie mam pojęcia jak przeżyłam rozmowę z rodzinką. Powiedziałabym, że nie przeżyłam, ale skutek jest zadowalający, haha, choć było megastresująco. Przede wszystkim przed rozmową. Bo wiesz.. jeszcze do tego dochodzi ich akcent i ich "znajomość" języka, plus moja i czuję, że w realu będzie zabawnie czasami. :P

    OdpowiedzUsuń
  11. niezrozumiała16 maja 2011 19:33

    Niby wiem, wiem, ale kompletnie nie potrafię sobie wyobrazić, jak daję sobie radę z tą rozmową. ;p W rozmowie twarzą w twarz jest o tyle lepiej, że możesz podeprzeć się gestami, spojrzeć na usta, itd. A telefon... czarna magia! ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezrozumiała, ja z moimi rozmawiałam przez skype, więc się widzieliśmy. Właściwie to mi przed oczami cały czas migały przemieszczające się i wysyłające całuski dzieci. :P Przez telefon, również bym się bała duuużo bardziej. Na skype nie jest aż tak strasznie. Choć jak widać, powód do stresu zawsze się jakiś znajdzie.
    I tak w ogóle, za stara na bycie au pair raczej nie będziesz, chyba, że Ci się Stany marzą i wyjazd przez agencję. Bez, nawet panie po 50 mogą jechać, jak je rodzina zachce, więc tym się martwic nie musisz. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. niezrozumiała16 maja 2011 19:42

    Jak podszkolę angielski to może się skuszę. (; Stany nie aż tak bardzo, chyba że Nowy Jork, ale tak bardziej wycieczkowo niż mieszkaniowo. Czyli ten problem odpada. Mnie się wydawało, że to jest dla osób do 30-tki? Co prawda do 30-tki mi jeszcze wiele brakuje, ale czas pędzi. (:
    Tak czy siak, zazdroszczę Hiszpanii. ;p Pewnie będziesz chciała tam wrócić. (:

    OdpowiedzUsuń
  14. Niezrozumiała, tego się troszkę boję, choć z drugiej strony jeśli tak, to będzie dla mnie największa motywacja, aby wziąć się za siebie i pozdawać co trzeba (maturkę) i wyjechać.

    Z tego co wiem, pojechać z agencją można do 26 roku życia, ale sama widziałam ogłoszenia rodzin, które szukają au pair - osoby w formie młodej babci, z doświadczeniem, bla bla bla. Więc to wszystko zależy. :)

    Jak chcesz, jeszcze można Ci znaleźć rodzinkę, jeśli się zdecydujesz. ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. niezrozumiała16 maja 2011 19:59

    Ogromnie bym chciała zrobić jakiś duży krok w swoim życiu, jako że wiązać mnie już będą tylko zaoczne studia, na które, eh, JAKOŚ można dojechać. Najbardziej mi się marzy co najmniej półroczna podróż po świecie... Ale nie wiem, czy w tym roku coś mi się uda osiągnąć w tym celu. Jeśli chodzi o bycie au pair, na 100% spotkałabym się z niezrozumieniem mojej rodziny, to samo było, gdy chciałam wyjechać po maturze. A jak Twoi do tego podeszli?
    No, po takich wakacjach bez problemu zdasz maturę z angielskiego. (:

    OdpowiedzUsuń
  16. Moi rodzice są na to bardzo otwarci. I poza tym, że się boją, aby nic mi się nie stało, nie ma żadnych większych problemów. Wiesz, sami są szczęśliwi, bo odpoczną ode mnie, haha. Poza tym, wiedzą chyba, że bardzo garnę teraz "do świata" i po prostu muszę to zrobić :) Taki wyjazd może mnie dużo nauczyć, a ja z chęcią pochłonę taką naukę. :)
    Hm.. myślę, że gdybyś się uparła i zdecydowała mocno i ostatecznie, że tak, koniecznie jedziesz, to zaakceptowaliby to, ale póki mogą się bronią. Więc w razie czego powodzenia życzę. :)
    Ah tak, wierzę, że tak będzie! :)

    Co studiujesz?

    OdpowiedzUsuń